piątek, 7 października 2016

Wspomnienia szkoły Kanadyjskiej #2 - zwykły dzień


Zwykły dzień w szkole zaczyna się o 9:00. Po dzwonku wszyscy wstają, a przez głośniki w klasach grany jest hymn "Oh Canada". Nikt nie śpiewa, ale wszyscy (w miarę) z szacunkiem słuchają. Po hymnie przez głośniki grane są drobne ogłoszenia. Często o tym co wyjątkowego tego dnia się dzieje, ale też o spotkaniach drużyn sportowych itd.
Sala gimnastyczna

Lekcje trwają 1 godzinę 15 minut, po pierwszej lekcji jest około 5 minut przerwy, mniej więcej tyle ile potrzeba żeby dostać się do następnej klasy. Po drugiej lekcji o 11:35 zaczyna się Lunch, i trwa do 12:30. Na lunchu można iść do Cafeterii, siedzieć przy swojej szafce na korytarzu, wyjść na zewnątrz lub spędzić lunch u któregoś nauczyciela w sali. Zazwyczaj w czasie lunchu ludzie spoktykają się na różnych kółkach zainteresować jak choćby "Knitting Club", "Improv Team", czy inne. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Po Lunchu są następne dwie lekcje, i szkołę wszyscy kończą o 15:10. W zależności od tego w której się jest klasie, ma się 6,7 lub 8 przedmiotów na rok. To oznacza że klasy 11 i 12 mają w którymś lub w obu semestrach okienko.
Cafeteria - gdzie większość osób spędza Lunch

Szkoła do której ja chodzę jest genialnie wyposażona. Mamy 'food lab'y dla uczniów którzy biorą lekcje gotowania (albo związane z jedzeniem). Mamy laboratoria fizyczne, chemiczny i biologiczne, ogromną salę gimnastyczną, siłownię, salę do fitnessu +szatnie i prysznice, pokój muzyczny i pokój do ćwiczeń na instrumencie, teatr, 4 łazienki no i mnóstwo zwykłych sal lekcyjnych.
Część biblioteki

W każdej sali jest tablica interaktywna + rzutnik. Dodatkowo głośniki (z radiem szkolnym) i 3 komputery. Nauczyciele mają też tablety graficzne, żeby ułatwić robienie notatek. Generalnie szkoła jest super-bajerandzka, nowoczesna i cudowna :D. Ale nie jest tak we wszystkich szkołach. W Halifaxie jest to jedna z lepszych szkół. Bywają też oczywiście zwykłe, szare szkoły ;).
A to laboratorium - z wyższymi blatami i sprzętem.

A co do sposobu prowadzenia lekcji i relacji uczeń-nauczyciel to zauważyłam największych 10 różnic.

1. Jedzenie
Jedzenie, picie i żucie gumy jest podczas lekcji dozwolone i wielu uczniów z tego korzysta. Bywa to irytujące jeśli ktoś przyniesie pachnące na całą klasę chipsy.

2. Elektronika
Słuchawki na uszach i telefon w garści to też dość popularny widok, nauczyciele za tym nie przepadają, ale nic z tym nie robią.

3. Komputer - zamiast zeszytów.
Sporo osób korzysta z komputerów (laptopów) podczas lekcji, oficjalnie w celach robienia notatek :D Nauczyciele zazwyczaj nie mają nic przeciwko.

4. Pytanie przy tablicy - nie wykryto
W ciągu tych dwóch lat nie zdarzyło mi się żeby nauczyciel kogoś odpytywał przy tablicy, ani ustnie sprawdzał na ocenę czyjąś wiedzę. Kartkówki owszem - zdarzają się, ale nie ma zwyczaju wstawiania ocen 'indywidualnych'.

5. Uczeń-nauczyciel
Relacja ucznia i nauczyciela jest całkiem inna niż w Polsce (przynajmniej w szkołach do których chodziłam). Tutaj nauczyciela celem jest zapewnić uczniowi bezstresowe środowisko. Jeśli uczeń zgłosi że pisanie sprawdzianu jest bardzo stresujące, wtedy najprawdopodobniej nauczyciel znajdzie mu inną salę. Również przez sposób w jaki 'ułożony' jest język angielski dystans między nauczycielem i uczniem bardzo się zmniejsza.

6. Sposób oceniania
Nie ma skali oceniania od 1 do 6. Oceny zazwyczaj dostaje się w skali procentowej. Dlatego też nie ma tu 'wyciągania' ocen. :) Czasami wypracowania i eseje oceniane są w skali of A do F (A najlepsze), ale to też raczej rzadkość.

7. Notatki
Zamiast klasycznych zeszytów jak w Polsce, wszyscy mają segregatory. Do nich wpinają wszystkie kserówki od nauczycieli, a notatki prowadzą na luźnych kartkach. Ewentualnie mają zeszyty, które też wpinają do segregatorów.

8. Świadectwa? Nieee
Tutaj otrzymuje się 'Report Card', czyli coś w stylu świadectwa, ale jest to generalnie biało-czarny brzydki papier, na którym widnieją nasze oceny, nieobecności itd. Takie report card dostaje się w listopadzie, lutym i na koniec roku. Nie ma też oczywiście czegoś takiego jak 'biało-czerwony pasek' ;).

9. Brak klas i te same lekcje
Nie ma tutaj klas jako takich, czyli grupy ludzi z którymi razem spędza się liceum. Tutaj każdy ma swój indywidualny plan lekcji, co ma swoje plusy i minusy ;).
Poza tym, to co mi bardzo się podoba, to że w jednym semestrze ma się 4 przedmioty, których lekcje są codziennie. Czyli w praktyce oznacza to że mam na przykład semestr intensywnej nauki biologi, a potem już jej nie mam w ogóle!

10. Wydatki
Praktycznie ich nie ma. Pierwszego dnia płaci się $50 i jest to koniec wydatków na cały rok. Zdarzają się wyjścia do kina - za które trzeba dopłacić, albo zbiórki charytatywne, ale obowiązkowych zbiórek na radę rodziców, i innych takich nie ma :D.

Ostatnią sporą różnicą jest poziom edukacji, który jest dużo niższy niż w Polsce. W gimnazjum nie uczą się fizyki, chemii i biologi, przez co w liceum te rzeczy dopiero zaczynają! Tak samo dosyć załamujące jest to że w 1. liceum uczą się zamiany jednostek!!!

To by było na tyle głównych różnic. Jest oczywiście jeszcze sporo małych rzeczy, ale z większych to tyle :D.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz