sobota, 2 lipca 2016

Pierwsze wrażenia z pobytu w Kraju Basków

Pierwsze doświadczenia tutaj, w Kraju Basków odnosimy do tego co przeżyliśmy w Kanadzie - przynajmniej w większości.


Przelot mieliśmy super zaplanowany, bo lecieliśmy głownie nocą, a do San Sebastián dojechaliśmy planowo o godzinie 13. Pierwszą różnicą było to że na tym lotnisku czekali na nas znajomi Taty. Dwójka Pan P. I Pani S. Oboje ze swoimi samochodami. To co nas bardzo miło zaskoczyło i było ogromnie przyjemne to ich poczucie humoru. To było niesamowicie miłe pomimo naszego zmęczenia podróżą. Państwo P. I S. od razu przywitali się z nami zgodnie z ich zwyczajem - całując w dwa policzki. Od razu nam to wytłumaczyli i zapytali jak to wygląda w Polsce.
W końcu wpakowaliśmy sie w ich dwa samochody i pojechaliśmy z lotniska w Bilbao do San Sebastián. Droga trwała ponad godzinę. Ja po 15 minutach rozmawiania z S. wymiękłam i zasnęłam :). Zdążyłam się tylko dowiedzieć że pogoda którą zastaliśmy - czyli ciepło ale pochmurno to standard i że słońce rzadko tu widać ;(.

Kiedy po godzinie sie obudziłam to byliśmy już prawie na miejscu, czyli dojeżdżaliśmy do mieszkania, które zorganizowała dla nas tymczasowo Polka M. mieszkająca już w Kraju Basków od dawna. Mieszkanie należy do znajomej przyjaciółki M.! A my znamy M. dzięki naszej znajomej od nie dawna. Czyli tak naprawdę ktoś obcy pożyczył nam mieszkanie w czasie wyjazdu na wakacje.
M pomogła nam wnieść walizki i wszystkie tobołki do mieszkania, a kiedy S i P już pojechali my zaczęliśmy oglądać mieszkanie. To co najbardziej nas ucieszyło to ogromny balkon na długość całego mieszkania :) i następny miły akcent ze strony nas goszczącej M czyli 3 siaty z zakupami dla nas, w przeciwieństwie do paru bananów którymi przywitano nas w Halifaxie tutaj było wszystko od chleba po melon i ciasteczka (o smaku bardziej zbliżonym do Polskich). M. była niesamowicie pomocna, od razu pomogła Tatcie z telefonem i umówiła nas na spotkanie z agencją mieszkaniową następnego dnia w sprawie jednego mieszkania. M razem z mężem posiedzieli jeszcze sporo i pomagali ile mogli :).
Ja juz kompletnie podałam ze zmęczenia, więc po hiszpańsku nawet nie próbowałam mówić, ale na całe szczęście wszyscy umieli j. angielski.

Kiedy zostaliśmy juz sami, wykąpaliśmy się, zjedliśmy i trochę ogarnęliśny dom, wszyscy położyliśmy się spać :). Była 19.

A dzisiaj rodzice poszli już na spotkanie z agencją, a Helcia i Franek jeszcze śpią. Na zewnątrz pada :/.

2 komentarze:

  1. Madzialena, ciekawie piszesz, świetnie się to czyta :) Pisz więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. To super :) niestety na razie bez zdjeć, ale pisać mogę 😆

    OdpowiedzUsuń